czwartek, 2 września 2010

Śpij kochanie



Ogromny księżyc zawisł nad ciemnowłosą kobietą, za którą znajduje się wymalowane pociągnięciami pędzla niebo.

materiały promocyjneBłękitnawa poświata spowija ciemnowłosą kobietę z krwistą opaską na oczach (laudanum). Przechodzimy dalej, a pędzel wskazuje drogę, chlapiąc papier odcieniami szarości.

Oto okładka zdobiąca książkę Joanne Harris „Śpij, kochanie, śpij”. Autorka postanowiła wskrzesić swoją niegdyś wydaną powieść i w ten sposób z francuskiej prowincji „Czekolady” przeniosła nas do epoki królowej Wiktorii.

Pozornie purytańska, wiktoriańska Anglia tętni wewnętrznym grzesznym życiem. Do "pieca występków" podpałkę najchętniej dorzucają artyści. Naszym pierwszym narratorem stanie się Henry Chester, malarz, który nosi w sobie wstydliwy sekret. W swoim uwielbieniu dla dzieci artysta poszukuje modelki, którą unieśmiertelniłby na swoich płótnach. Udaje mu się ją znaleźć w osobie eterycznej dziewczynki Effie, która po latach pozowania staje się dla niego kimś wyjątkowym. Lecz niewinność Effie jest tylko powłoką, pod którą znajduje się i tajemnica, i pewna niezwykła zdolność. Połączenie tych dwojga – grzesznego artysty mającego się za świętoszka oraz kobiety – dziecka zapoczątkowuje toczące się bezlitośnie wypadki, które pojawiają się po sobie nieubłaganie, niczym karty przeznaczenia wyciągane z talii.

Stare karty do wróżenia są motywem spajającym powieść, dzielącym ją na swoiste rozdziały, przepowiadające kolejne zdarzenia. Pierwszą wyciągniętą kartą jest Pustelnik, ale na niej się nie kończy, Cyganka rozkłada tarota, a kolejne karty przemawiają przez bohaterów: Henry’ego Chestera, Effie, pewnego pana z psotnym błyskiem w oku, damę z domu odurzającego swym zapachem.

Czytając książkę można odnieść wrażenie, że początkowe delikatne światło spowijające Henry’ego i jego młodą małżonkę, w miarę czytania słabnie, wkrada się niebezpieczna ciemność, rozrywana niekiedy przez światło księżyca, zawisłego nad białymi meblami cmentarza. Kulminacyjna scena dzieła Harris jest hołdem dla klasyki gotyku - „Mnicha” Matthew Gregory Lewisa. O atmosferze decyduje niewątpliwie nasączenie kart powieści laudanum i chloralem, których nie szczędzą sobie bohaterowie poszukujący w tych środkach spokoju, miłości, owej siostry Zielonej Wróżki. Co znajdują? Czy ukochaną, śpiącą snem wiecznym, czekającą na przebudzenie?

W pewnym momencie powieści autorka pozwala nam na oderwanie się od rzeczywistości – w końcu nie wiemy, co jest prawdziwe, a co nie, unosimy się w górę z kolorowymi balonikami, przechodzimy przez korytarze pełne portretów jednej kobiety, wdychamy opary kuszących woni, ale musimy być cały czas przytomni, nie możemy dać się poprowadzić za rękę artystom i kobiet, ogarniętych żądzą, gdyż „na tej drodze czeka zguba”.

Ważnym bohaterem powieści jest sztuka, a konkretnie obrazy. Obrazy, dla których się szuka modelki doskonałej, którym oddaje się całe dnie, a szkicami zasypuje podłogę. Opisy dzieł są plastyczne, pobudzają wyobraźnię, stwarzając drugi świat, którego akcja dzieje się na płótnach. Autorka znakomicie operuje metaforą, dekoruje słowem papier i robi to nie z mniejszą precyzją niż Henry Chester malujący kobiece portrety.

„Śpij, kochanie, śpij” to dzieło mroczne, ciężkie to interpretacji, ale uważny czytelnik spostrzeże, że na tym obrazie układny XIX – wieczny dżentelmen ma narysowane rogi, a pejzaż za nim został wymalowany obłudą i fałszem, wskazującymi drogę, ale tylko do ciemności.
Recenzja stąd:http://stacjakultura.pl/1,1,2121,Spij__kochanie__spij__recenzja_ksiazki,artykul.html, bo trafi
łam jeszcze na inne , dużo mniej pochlebne, z którymi sie nie zgadzam. Mi się podobała i już. Znowu zupełnie inny klimat i struktura książki.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

lubię powieści z czasów wiktoriańskich. mają swój specyficzny klimat.