wtorek, 12 stycznia 2010

Piękna metafora!



Ogrodnik swojego losu

Jakiś czas temu przyszedł mi do głowy pomysł na artykuł o kowalu swojego losu. O tym jak kowal pracuje z żelazem. Jak rozgrzewa je, kuje gorące, później chłodzi, znowu rozgrzewa zmieniając twardy materiał w coś plastycznego, co można przekształcać w cokolwiek tylko chcesz. Pod warunkiem, że wiesz jak to robić. Nie walisz „na pałę” cały czas, tylko dajesz czas na odpoczęcie materiału, rozgrzewając, chłodząc i składając doprowadzasz do stanu, w którym zmienia swoje właściwości i możesz na nim pracować dalej. Wydawało mi się wtedy, że tak właśnie pracuje się ze swoim życiem. Od Ciebie zależy czy wszystko pójdzie ok., czy coś skopiesz. To Ty dzierżysz młot (bez sierpa) i jesteś Panem Stworzenia. No ale…

Doszedłem do wniosku, że to bardzo kusząca i budująca ego metafora, ale mało jednak trafiona. Bo w przypadku kowala kontroluje on większość czynników sukcesu przedsięwzięcia, podczas, gdy tak naprawdę w życiu bezpośrednio od nas nie zależy praktycznie nic! Masz wątpliwości? To wyjdź w pogodną noc w miejsce skąd zobaczysz gwiazdy i się zastanów jak wielkie znaczenie masz dla wszechświata. Ja tam zawsze przy takim eksperymencie nabierałem pokory, chociaż od ładnych kilku (kilkunastu?) lat go nie uprawiałem.

Ale jak się to ma do proaktywności? I tego, ze przecież ode mnie zależy moje życie? No i tutaj pojawia się ogrodnik. Uprawia ogród troszcząc się o niego najlepiej jak potrafi. Sadzi potrzebne rośliny, pieli chwasty, chroni przed szkodnikami wszelakiej maści, usuwa uschłe gałęzie, podpiera drzewa przechylone przez wiatr. Według swojej najlepszej wiedzy nawozi, podlewa i dogląda całości. Wstaje wcześnie, kładzie się spać późno, żeby jego ogród kwitł i rozwijał się. Od czasu do czasu jakaś roślina żółknie, liście się zwijają, marnieje w oczach. Wtedy ogrodnik siedzi z nosem w książkach, pyta znajomych, ekspertów co może być przyczyną, co robić. Szuka rozwiązań i czasem znajduje. A czasem nie. Roślina usycha, sadzi na jej miejsce nową, a przy kolejnej podobnej przygodzie udaje mu się ją uratować. Czasem pojawiają się burze strząsając owoce, czasem grad uszkadzając je. Czasem mrozy niszcząc kwiaty, a tym samym owoce. Ogrodnik w tym sezonie nic nie zyska, albo bardzo mało.

Jak wpływ na plony ma ogrodnik? Jaki wpływ na wygląd ogrodu? Co może zrobić z pogodą? Co może zrobić z chorobami i innymi przypadkami losowymi? Jak to jest, że na dwóch sąsiadujących ze sobą polach jeden zbiera plon, a drugi nie?

Tak naprawdę nasz ogrodnik ma wpływ tylko na to co sam robi i co wie. Nigdy nie wie jaki i kiedy efekt uzyska. Pewna jest praca, jej wynik niekoniecznie. Z czasem jednak ogrodnik nabiera doświadczenia i lepiej radzi sobie z chorobami drzew, ze szkodnikami. Nie kontroluje wszystkiego, akceptuje, że na żywioły nie ma rady, tak jak nie ma rady na cykl pór roku. To zasady, których negowanie byłoby bez sensu. To co może robić to maksymalizować szanse swojego sukcesu przez systematyczną pracę, zdobywanie wiedzy i cierpliwość.

To wg. mnie lepsza metafora życia. Nie możemy być pewni co, kiedy się wydarzy. Możemy tylko wybrać działanie i zaakceptować jego konsekwencje. Im lepiej będziemy rozumieć system, w którym żyjemy i działamy tym większa będzie nasza zdolność przewidywania tego co się stanie. Im większa nasza wiedza, doświadczenie i umiejętności tym większe szanse na sukces. Ale bez żadnej gwarancji. Może się okazać, że nie rozumiesz kontekstu, w którym działasz, wtedy zachowujesz się jak ogrodnik negujący pory roku, im bardziej się buntujesz tym bardziej nie wychodzi. Masz szansę, pod warunkiem, że zrozumiesz w jaką grę grasz.

Uświadomienie sobie faktu jak mało do Ciebie zależy jest przygnębiające, czy wprost przeciwnie? Mnie uspokoiło. Wiem, że zrozumienie systemu to podstawa, umiejętności da się zdobyć, wiedzę też, doświadczenie przychodzi. Mam wpływ na to co robię. I na tym warto się skupić – na działaniu. Plon się pojawi.

Zapraszam do dalszej lektury: http://www.proaktywnie.pl/

Brak komentarzy: